Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/99

Ta strona została uwierzytelniona.

parę razy, co spostrzegł Fabian Łozowicz, który często na nią spoglądał, i korzystając z przerwy zaszłéj w rozmowie, głosem pokornym i błagalnym poprosił, aby raczyła zaśpiéwać. Po pewnych, dość krótkich zresztą ociąganiach się, Lila usiadła przed fortepianem i po wzięciu kilku przedwstępnych, bardzo minorowych akordów, zaśpiewała pieśń melancholii pełną. Głos jéj nie posiadał skali rozległéj, ale czysty był, miły, dobrze ukształcony i wyrobiony. Przy piérwszych zaraz tonach instrumentu młodziutki Apolek umieścił się w kątku naprzeciw grającéj i oczu z niéj nie spuszczał; Łozowicz, rozmawiający z Konradem i Pawłem wpadać począł w roztargnienia ciągłe; ale Porycki, którego Klemens z nadzwyczajném zajęciem o Dom pośrednictwa wciąż się rozpytywał, wstał z krzesła i powoli, z uśmiechem, zbliżył się do fortepianu. Zrazu stał chwilę za krzesłem Lili, potém jednak usiadł na stojącym tuż obok taburecie i dopóki śpiewu nie skończyła, siedział nieruchomo, z czołem na dłoni opartém.
— Dlaczego śpiewasz pani tak smutnie? rzekł zcicha gdy Lila, melancholijną pieśń swą odśpiéwawszy, roztargnionemi palcami po klawiszach przebiérać zaczęła.
— Alboż świat ten jest wesołym? zaśmiała się kobiéta.
Ale gdy z ust jéj srébrny śmiech wybiegał, pierś podniosła się westchnieniem i czarne oko zaświeciło boleśnie, prawie posępnie.
— Dla pani świat rajem być powinien.
— Dlaczego?
— Chociażby przez wdzięczność, uśmiechnął się Porycki, przez wdzięczność za to, że jesteś pani jedną z najcudowniejszych ozdób jego.
Lila silniéj w klawisze uderzyła.