wzrostu, cienka w pasie i o spadzistych ramionach. Główkę miała małą, okrągłą, pokrytą lasem kasztanowatych włosów, modnie teraz uczesanych. Pod tą modną fryzurą było czoło, w regularny owal wykrojone, pod niém para podługowatych, szafirowych oczu z długiemi rzęsami; między oczyma mieścił się nosek, wcale nieładny, bo za duży i za szeroki dla reszty rysów, ale za to poniżéj kwitła buzia, ponsowa, jak odłam korala. Policzki nie były ani różowe, ani blade, miały białą przezroczystość porcelany, osypanéj brzoskwiniowym puszkiem.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny, stojącéj w lustrze.
Oddała mi uśmiech, pokazując białe ząbki.
— Ładna jesteś — szepnęłam do niéj.
— Ładna jesteś! — odszepnęła.
Wyprostowałam się i podniosłam głowę tak wysoko, jak ją zwykła była nosić moja matka. Dziewczyna w lustrze uczyniła to samo.
— Będziesz tak piękną, jak twoja matka! — rzekłam do niéj.
— Jak twoja matka! — powtórzyła.
— Będą cię ludzie uwielbiać! — wymówiłam.
— Będą cię ludzie uwielbiać! — odpowiedziała.
— I starać się o twoję rączkę!...
Tu zaśmiałam się głośno i długo. Na myśl przyszedł mi ów konkurent mój in spe, o którym pisała mi matka, a którego inaczéj wyobrazić sobie nie mogłam,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/061
Ta strona została uwierzytelniona.