Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/089

Ta strona została uwierzytelniona.

Franuś? — Popatrzyła na mnie z uwagą i odpowiedziała:
— Znam go od dziecka, dobry z niego chłopiec zapewne, ale źle bardzo, że przyzwyczaił się do próżniactwa i, choć jest dorosłym człowiekiem, nie ma dotąd żadnego stałego zajęcia. — Słowa te sprawiły mi przykrość. Były one niby oskarżeniem, rzuconém na dobrego kuzynka.
— A zkąd-że wiész o tém, że Franuś niczém się nie zajmuje? — spytałam.
— Bo znam cały sposób jego życia. Wychowały go dwie stare a bogate krewne i źle go wychowały. A teraz siedzi u nich na łasce, jak stary jaki lub niedołęga.
Poczułam jeszcze większą przykrość i przestałam wypytywać Binią o kuzynka. Pocałowałam ją tylko na dobranoc w milczeniu, a gdy odeszła, długo myślałam nad jéj słowami. Nie, nie wierzyłam temu, co mi powiedziała o kuzynku. Musiała być źle uwiadomioną, bo czyliż możebném było, aby taki dorodny, miły, dowcipny, młody człowiek, jak Franuś, był próżniakiem i żył na czyjéjś łasce!
Usnęłam, myśląc wciąż o kuzynku, porównywając go z moim ulubionym powieściowym bohaterem.