Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

które przyozdabiają jego ściany. Ubogi znajduje u niego pracę i przytułek, opuszczone dziecko oświatę, smutnego gotów w każdéj chwili pocieszyć, upadającemu rękę podać, występnemu przebaczyć. Hrabia Witold, pani, jest chrześcijaninem w prawdziwém znaczeniu tego wyrazu, a przytém zacnym i użytecznym obywatelem kraju. — Ksiądz mówił to z zapałem; znać było, że miał cześć głęboką dla człowieka, o którym się tak wyrażał, bo myśląca twarz jego ożywiła się, poważne oczy zabłyszczały. Połykałam jego słowa; wprawiły mię one w zachwycenie. Nagła myśl przemknęła mi przez głowę: Ten człowiek, o którym słyszę, inny jest jakiś, niż ci wszyscy, których widuję! To też z największém zdziwieniem posłyszałam babkę Hortensyą mówiącą:
— Mimo tych wszystkich cnót, jakie mu przypisujesz, księże Hilary, bez wahania zamknęła-bym hrabiego Witolda do domu obłąkanych...
Głos jéj, gdy to mówiła, był twardy i despotyczny; miała mówić daléj, ale pan Rudolf po-raz piérwszy w czasie rozmowy podniósł głowę i, patrząc na babkę swemi siwemi blademi oczyma, rzekł:
— A ja-bym rygle i zamki połamał, aby go uwolnić.
Babka Hortensya wlepiła w niego surowe spojrzenie:
— I dlaczegoż to? — spytała twardo.
— Bo hrabia Witold podał mi rękę wtedy, gdy nikt mi jéj podać już nie chciał... — zaczął pan Ru-