zwoitości. Szczególne wrażenie uczyniło na mnie mieszkanie wujowstwa. Dwór to był obszerny, widocznie zamożny kiedyś, a nawet bogaty; ale dziś, z każdego jego kąta, wydobywała się ruina. Murowane słupy, mające zdobić sztachety, opadały z tynku i świeciły czerwoną nagą cegłą; dom obszerny, o suterynach i balkonach, wspartych na lekkiéj kolumnadzie, miał dziury w dachu i wschody połamane, po których trzeba było stąpać ze wszelką ostrożnością. Na dziedzińcu pozostał tylko ślad szerokich i gracowanych snadź dróg, wiodących od bramy do podjazdu; na zaniedbanéj i bujnemi chwastami porosłéj murawie pasły się stada gęsi i kaczek, a przed oknami o ściany domu ocierały się stworzenia o niewymawianém w salonie imieniu.
Wewnątrz domu minione bogactwo sprzeczało się również z obecnym upadkiem. Na każdym kroku czuć tam było łataninę i zapobieganie, na których tle boleśnie prawie odbijała pretensya do pokazania czegoś, czego już nie było. Pomiędzy tém otoczeniem zobaczyłam znowu Rozalią, a zuchwała jéj pokora i wulkaniczny spokój rzuciły mi się znowu w oczy. Spostrzegłam jednak w twarzy jéj coś, czego nie widziałam wprzódy. Były to pomiędzy cieniami ślizgające się promienie, dobre uczucie jakieś, wychodzące z piersi i błyszczące w oczach nieudaną słodyczą. Zmiany te, szybkie jak mgnienie oka, ale dostrzegalne, zachodziły w Rozalii wtedy, gdy spoglądała na
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/250
Ta strona została uwierzytelniona.