Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mama życzyła sobie — szczebiotało daléj wesołe dziewczę — abym uczyła się po francuzku i grać na fortepianie, ale Rózia sprzeciwiła się temu i powiedziała, że daleko lepiéj będzie, jeśli nauczę się szyć, gotować, doglądać gospodarstwa, bo jéj saméj francuzki język i muzyka na nic się przydały, odkąd ojciec stracił cały prawie fundusz...
Tu urwała nagle i zarumieniła się mocno, jakby spostrzegła, że wygadała się z czémś, o czém niepowinna była mówić. Spojrzała na ojca, coś dziwnego zamigotało w jéj pogodnych oczach, rzuciła się ku niemu z gwałtownością dziecka i ucałowała obie jego ręce. W bladych źrenicach pana Rudolfa błysnęły iskry, przycisnął głowę córki do piersi. Rozalia zwróciła się nagle do mojéj matki, jakby nie chciała, lub obawiała się widziéć pieszczotę młodszéj siostry z ojcem.
Obejście się jéj ze mną było takie samo, jak w Rodowie. Z ust jéj ani razu nie wyszło imię pana Agenora. Wujenka tylko parę razy wspomniała o nim przy czém ruchliwe jéj oczy utkwiły się we mnie z uśmiechem.
Opuściłam dom wujowstwa z ciężkiem sercem i głową pytań pełną. Jak widma niedostatku, wyłażące z kątów, kłóciły się z przedrzeźnionemi oznakami bogactwa, tak i serca mieszkańców domu tego zdawały się składać akord fałszywy z wyskakującemi zewsząd ostremi tonami. Żona tam nie była żoną, córka nie