Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.

ści malującéj się w układzie; blado-błękitne oczy patrzyły poczciwie i otwarcie, ale zarazem mętnie jakoś... niby głupowato. Przyjechał do nas pięknym powozikiem, założonym czwórką rosłych siwków, w nowiuteńkiéj uprzęży, ze służbą w dość gustownéj, nowiuteńkiéj także, liberyi. Wszystko zresztą u niego wyglądało nowiuteńko. Powóz zdawał się być wczoraj kupionym w fabryce, uprząż wczoraj wyszła od rymarza, lokaj wczoraj ugodzonym i przyjętym, frak i kamizelka wczoraj uszyte przez krawca, ręce wczoraj zapoznane z rękawiczkami. Cała wreszcie osoba pana Michała była nowiuteńka w naszém kółku. Powiadano, że po raz piérwszy wchodził w towarzystwo, zwane „wyższém”, bo ojciec jego zebrał sobie fundusz na ekonomowaniu w wielkich jakichś dobrach, i nowiuteńko nabył dla jedynaka obszerny majątek w naszych stronach, w którym on nowiuteńko osiadłszy, szukał sobie stosunków, przez które mógł-by nabyć praw obywatelstwa w obcym sobie dotąd świecie. Patrzyłam na niego i na Zenię, gdy tańczyli z sobą kadryla; wydało mi się, że rażąco wyglądali obok siebie. Na piérwszy rzut oka sprzeczność tę trudno było dojrzéć, bo Zenia nie była téż ładną: policzki miała tak, jak i on, zanadto trochę rumiane i włosy także niepewnego koloru. Ale po bliższém przyjrzeniu się, w oczach jéj dawało się spostrzegać coś, czego w jego oczach nie było: był to jakby błysk gorącego, lubo powstrzymywanego formami, życia i dowcipu, których