Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/381

Ta strona została uwierzytelniona.

Podniosła w górę biały swój palec i wyrzekła suchym, ale przenikającym głosem:
— Matyldo, strzeż się!
Głowa mojéj matki opadła na piersi, westchnienie ciężkie, choć stłumione, pierś jéj podniosło. Babka wyciągnęła ku niéj wskazujący swój palec i dodała:
— Pomyśl, co stanie się z tobą i z tém zuchwałém twojém dzieckiem, jeżeli ja cofnę od was moję rękę.
Bladość mojéj matki zwiększyła się, stała nieporuszona i milczała. Ja, z sercem zamierającém w piersi patrzyłam na nią, a na widok boleści i przygnębienia, które coraz wydatniéj twarz jéj pokrywało, poczułam pragnienie wyjścia z biernéj mojéj roli i odpowiedzenia babce, że uczynię wszystko, czego ode mnie żąda, że biedną przyszłość moję oddam w jéj ręce, byle tylko nie dręczyła matki mojéj, byle uczyniła to, co jéj spokój przywrócić może. Myśl ta zabłysnęła w méj głowie, jak paląca straszna błyskawica; powstałam i zbliżyłam się do babki, ale usta moje otworzyć się nie chciały. Czułam na piersi schowany za stanikiem list pana Agenora, a uczucie to zatrzymywało mi głos w gardle. Powiedziéć, że zgadzam się na zostanie żoną człowieka, który nie miał w sercu prawdy ni miłości dla mnie, który po istnieniach ludzkich deptał, jak nieroztropne dziecię po kwiatach, złamać do reszty życie téj biednéj, téj szalonéj Rozalii, nad którą litowałam się, ale któréj nie-