Rozalia wpatrzyła się we mnie zdziwionemi oczyma.
— Jakto? — zawołała, — nie pokazałaś babce listu tego.
— Nie pokazałam go nikomu, prócz matki mojéj, bo ona i ja, to jedno, — odrzekłam.
— Cożeś z nim uczyniła?
— Postanowiłam nosić go przy sobie, aby wypadkiem nawet nie dostał się w obce ręce, a przy piérwszéj sposobności oddać ci go, Rozalio.
Patrzyła na mnie długo, długo, czarne jéj źrenice łagodném poczęły zachodzić rozrzewnieniem, wyciągnęła do mnie rękę i wyrzekła:
— Wacławo! oddaj mi list ten.
Dostałam papier z za stanika, a Rozalia podała go babce.
Milczałyśmy wszystkie, powstrzymując oddech: babka Hortensya usiadła na fotelu i list pana Agenora czytała.
Wątpię, czy ktokolwiek z nas zdołał wtedy jaką dobrą lub złą wróżbę z jéj postawy i twarzy wyczytać. Siedziała sztywna, prosta, z listem podniesionym do oczu tak, że mogłyśmy widziéć tylko jéj profil blady i nieruchomy, jak sylwetka z marmuru. Kiedy niekiedy tylko w ciągu czytania po nieruchomości téj przebiegał rumieniec bladawy, a wtedy nowa bruzda wypływała na pomarszczone czoło.
Skończyła, ręce trzymające list zaplotła na ko-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/390
Ta strona została uwierzytelniona.