Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

szy kroczący po obłokach olbrzym rycerskie szaty swe zamienił na łachmany nędzarza, wspaniały orzeł przybrał postać pospolitego kruka, gwiazdy jedna po drugiéj spadały z nieba i rozpływały się, jak fajerwerk, w iskry, które wnet gasły...
Czyliż wszystko na ziemi podobnym ulega metamorfozom?
Czy z nieba duszy opadną mi jedna po drugiéj gwiazdy marzeń, jak ta, co przed chwilą stoczyła się z obłoków?
Z samego dna mego ducha wychodził głos tajemniczy i mówił: Nie! są na ziemi olbrzymi, którzy szat rycerskich na brudne nie zamieniają łachmany; są orły, wiecznie szybujące pod niebem i hardém okiem w słońce patrzéć zdolne; są gwiazdy, co nigdy nie opuszczają górnego stanowiska, na jakiém zawiesiła je ręka Wszechmocna. Ale od takich olbrzymów, od takich gwiazd, tyś bardzo daleka... One zamieszkują strefy, do których nie dostała się jeszcze stopa twoja... ich nie spotkać na każdym kroku... one, rzadko rozsiane, świecą gdzie niegdzie nad ziemią ciemną, jak szeroko rozpalone pochodnie!...
Tak mi mówił głos tajemniczy, a jam mu wierzyła, bo wierzyć pragnęłam, bo z wiarą i marzeniem dusza moja rozstać się nie miała siły.
Posłyszałam kroki, zbliżające się do mnie, odsłoniłam oczy i zobaczyłam stojącą przy mnie Binię.
Śród światowego wiru i odmętu wrażeń różnych,