Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 010.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

główki dziecięce lub dziewicze: uśmiechnięte, śpiewające lub w wesołym szczebiocie poruszające świeżemi usteczkami, które nie miały jeszcze czasu zapoznać się z gorzkim uśmiechem, lub smutnemi słowy goszczącemi tak często w tem życiu na ustach ludzkich. Jednostajna barwa sukien tych kilkudziesięciu dziewcząt, napełniających dziedziniec i wyglądających przez okno, jak też książki i zeszyty licznie ukazujące się w ich rękach, z łatwością dawały poznać pensję i pensjonarki. W istocie, w domu tym, jednym z najpiękniejszych i najwygodniej położonych z całego miasta, mieściła się pensja żeńska pani D., zdawna i zaszczytnie znana w prowincji.
O kilka kroków od furtki, w niewielkiej altanie utworzonej z gęstych, splątanych i pełnych kwiecia gałęzi głogu — na drewnianej kanapce siedziała przełożona pensji. W ręku trzymała cienkie płótno, które pilnie zszywała, kiedy niekiedy tylko podnosząc wzrok na młodą osobę, która siedząc obok niej na krześle, czytała głośno leżącą na stole książkę. Suknia ostatniej długa i ciemna dawała poznać, że nie była to już pensjonarka, ale jedna z młodych nauczycielek pensji.
U furtki dziedzińca dało się słyszeć silne pociągnięcie dzwonka.
— Ach, mój Boże! — zawołała pani D., — otóż jakaś wizyta! a ja właśnie przed chwilą wysłałam odźwiernego z listem do miasta i nie ma komu otworzyć furtki i zapytać, kogo to Bóg do nas prowadzi!
— Jeżeli pani pozwolisz, — rzekła powstając nauczycielka, — ja na ten raz spełnię obowiązek odźwiernego.
— A bądźże tak dobrą, kochana panno Emiljo, — żywo odrzekła przełożona, składając na stole robotę; — otwórz furtkę... zapytaj o nazwisko odwiedzającego czy odwiedzającej i przyjdź powiedz mi, kto jest tam i za jakim interesem.
Panna Emilja żywo wybiegła z altanki i zbliżyła się