Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 047.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I po chwili jedni wybuchnęli chóralnym śmiechem, inni patrzyli na swe talerze z miną ludzi niewiedzących, czy mają gardzić lub admirować.
Pan Graba ukazał w uśmiechu drobne, białe i ostre zęby, a niosąc do ust kieliszek, szepnął do siebie:
— Dobrze idzie! robię wrażenie! tego mi trzeba!
Nie mylił się, bo taką jest w istocie ludzka natura. Ci, których serca i umysły skłaniają się ku dobremu, tak są zdolni uwielbiać bohaterstwo cnoty, jak tych, którzy się kłonią ku złemu, pociąga i pod władzę swą podbija szczyt występku. Jedni i drudzy mają swój ideał z tą różnicą, że dla jednych jest on biały, dla drugich czarny, ale czarny równie jak biały, gdy tylko jest ideałem wyróżnienia się od tła ogólnego, magnetyczną siłą pociąga tych, którzy doń dążą. Pan Graba musiał być znawcą serc ludzkich i chciał w oczach swych współkolegów stanąć jako ideał występku. Dążył znać do stanowiska mistrza między nimi, chciał panować.
— Ale cóż się stało z wąsatym Władziem? — zapytał jeden z mężczyzn, — czy pogodził się z wyrokiem losu i z rezygnacją zniósł ucieczkę siostry?
— Nie, — odpowiedział pan Graba. — Był to człowiek dumny i butny, nie mógł więc spokojnie przenieść, że siostra jego czmychnęła ukradkiem z człowiekiem, który w oczach jego nie miał żadnej wartości, bo nie zakręcał wąsów za ucho, nie polepszał bytu poddanych i całe życie nic nie robił.
Pamiętam, że na obywatelskich zebraniach zwykł był odzywać się z gestem posła na sejmie: — Panowie! pracujmy i oświecajmy lud, a będziemy zbawieni! — a gdy po sutym jakim objedzie miał już w czubku, krzyczał na czem świat stoi: — Niech wszyscy djabli porwą hultajów i hulaków,