Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 055.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

samej drodze, którą ja idę, z tą różnicą, że ja dalej już od was zaszedłem; zostaje mi więc tylko oglądać się po za siebie i mówić do przybywających: proszę za mną!... Co zaś do sposobu, w jaki opowiedziałem swoją bijografię, czy był on artystyczny, kategoryczny, systematyczny, nie dbam wcale. Wy zapewne panowie nie dbacie o to, bo jak wnoszę, nie ma między wami literata, nieprawdaż?
— Żadnego! — chórem odpowiedziała młodzież.
— A doktora? — spytał jeszcze pan Graba.
— Żadnego! — była znowu chóralna odpowiedź.
— Adwokata?
— Żadnego.
— Inżyniera?
— Żadnego!
— Tego się spodziewałem, — rzekl amfitryon, — jesteśmy wszyscy tutaj wolne dzieci natury, mędrcy ukształceni na łonie rozkoszy życia. Ludzie, których nazwy wymieniliśmy przed chwilą, z radością stwierdzając, że żadnego z nich między nami nie ma, stworzeni są do usług naszych. Im praca, nam użycie. Oni niech temperują pióra, gotują mikstury, stawiają mosty i prawią z katedry uczone androny: my rozweselajmy świat dźwiękiem kieliszków i odgłosem pocałunków. Oni stanowią plebeję ludzkości, podobną do szczurów zdychających z głodu między stosami książek, których zgryźć nie mogą, my jesteśmy świetni wyzwoleńcy, błyszczący patrycjusze cywilizacji. Oni świat zaciemniają swemi głupiemi mrzonkami i morałami, my go rozświecamy wesołością i swobodą. Tak, panowie, ponieważ jesteśmy wszyscy w dobranem i zaszczytnem towarzystwie, piję zdrowie doktorów prawdziwej filozofji życia i magistrów nauki rozkosznego jego używania! Służba! jeszcze jeden kosz szampana!
Gdy po tym wzniesionym i z zapałem przyjętym toaście