Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 058.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rodzinny klejnot. Przed miesiącem pożyczyłem u młodszej zegarek i parę pierścioneczków. Wszystko to idzie tymczasem w zastaw, a jak mama przyjedzie z zagranicy, wykupi klejnoty i oddam, a w najgorszym razie zredukuję je na pieniądze i dam kuzynkom oblig z wypłatą za lat 10, bo teraz ciężkie czasy. Sądzę, że powinienem bogatą dostać żonę, ze względu na wysokie stosunki, jakie posiadam przez matkę, ale może pierwiej umrę, bo coś zdrowie djabelnie chybiać zaczyna.
Powiedziałem... Ordynacie Zrębski, ty mówisz!
— Mam lat dwadzieścia sześć, — zaczął blady blondyn o światłych faworytach i przygasłym wzroku. — Posiadam w gubernji K. ordynację, którą bogaty wuj na rzecz moją utworzył. Wychowano mię w Anglji, w miłości befszteków i sportu. Nudzę się śmiertelnie wszędzie i zawsze, wydaję rocznie dziesięć tysięcy; z reszty dochodów robię ekonomię, aby nie wpaść w kłopoty pieniężne i nie być zmuszonym do ratowania się marjaszem, bo sam wyraz małżeństwa wstręt we mnie wzbudza. Gram w karty i piję z nudów, ale nic i nikogo na świecie nie lubię, oprócz klaczy mojej Sułtanki i charta Milorda.
— Panowie, kolej na was! — rzekł pan Graba, zwracając się do dwóch pozostałych gości, którzy dotąd nic o sobie nie mówili.
— My nie mamy o sobie nic do powiedzenia, — rzekł starszy, wstając i biorąc kapelusz, — i żegnamy panów.
Młodszy poszedł za jego przykładem.
— I dla czegóż panowie opuszczacie nas tak wcześnie? — zapytał gospodarz grzecznie, powstając.
— Mamy pilne zajęcie, — była odpowiedź i dwaj wyjątki ukłoniwszy się całemu towarzystwu, opuścili salę.
Czoło pana Graby zachmurzyło się nieco, oko jego mru-