Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 064.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Najprzód do przekonania matki, — rzekł Tozio.
— A potem do serca córki, — dokończył Kalikst.
— Może ożenisz się? — żartobliwie zapytał Ignacy.
— Może, — lakonicznie odpowiedział Graba, i dobywszy pugilares, rzucił na stół kupę asygnat.
— Teraz panowie zaczynajmy, trzymam bank, kto poniteruje?
Długo w noc zapóźnieni przechodnie słyszeli na ulicy wychodzące z restauracji gwar i śmiechy.
Dzień był dobry, gdy otworzyła się brama hotelu i wyszło z niego sześciu mężczyzn rozmawiających ochrypłemi głosami. Za nimi wyszedł także na ulicę lokaj Marcin; odkrytą miał głowę i łysina jego błyszczała przy dniu wschodzącym. Patrzył przez chwilę za odchodzącymi, a gdy mieli już zniknąć w załomie ulicy, pokiwał głową, poskrobał się w łysinę i rzekł półgłosem:
— Oj łotry, łotry!

IV.

Obok błękitnego domku, w którym mieszkała matka Kamili, był zupełnie podobny doń strukturą domek zielony. Tak jak tamten, miał on cztery okienka wychodzące na ulicę, facjatkę o jednem oknie, ogródek długości i szerokości sto kroków, wejście do wnętrza domu z ogródka i sztachetki otaczające wszystko razem. Ta tylko między dwoma domkami była różnica, że jeden był na błękitno, drugi na zielono pomalowany, i że ponieważ oba zbudowane były na spadzistości góry, zielony stał nieco wyżej, tak, że z okien jego można było widzieć wszystko, co się w niżej położonym do błękitnego należącym ogródku działo.