Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 069.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Żyd jakiś, — powtórzył Kalikst zwolna, — to nie zajmujące, czy tylko żyd, nikt więcej?
— Tylko, bo połowa domu pusta i do najęcia.
— Pusta i do najęcia, — powtórzył machinalnie Graba ziewając lekko, — ale zkądże ty wiesz o tem; nie sądziłem, że jesteś tak au courant spraw zaułkowych.
Tozio zarumienił się jak burak; niecierpliwie świsnął w powietrzu laseczką i odparł żywo:
— Cóż chcesz? szukałem kiedyś mieszkania dla jednego ze znajomych i zachodziłem do tego domku, bo dowiedziałem się, że tam jest mieszkanie do najęcia.
— Do najęcia, — powtórzył znowu Kalikst machinalnie i jak człowiek, który o czem innem myśli, ale nagle, jakby mu dźwięk tego wyrazu myśl nasunął, podniósł rękę do czoła i zawołał:
— Do najęcia! co za myśl!
— Co mówisz? — zapytał Tozio.
— Nic, nic, — odpowiedział Kalikst całkiem już obojętnie, — jakaś myśl przelotna...
W tej chwili byli już na środku spadzistości góry, a że minęli błękitny dom, który jak widać, był celem ich przechadzki, zwrócili się, aby iść napowrót. Przechodząc około zielonego domu, Kalikst oglądał go z niezwykłą uwagą, czego jednak nie dostrzegł Tozio, bo mijając hermetycznie zamknięte okna Wigdera, spuścił oczy i wyraźnie ciężkie uczucie odmalowało się na jego twarzy.
Tegoż dnia o zachodzie słońca nowe zjawisko ukazało się oczom cichych i przyzwyczajonych do jednostajności mieszkańców Nadrzecznej ulicy. Samym jej środkiem, z głową podniesioną i postawą butną szedł lokaj odziany angielską liberją, w zielonym spencerze, botfortach, w zielonej opasanej złotym galonem czapce. Spencer był również zdobny