Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 073.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie zrozumiał lokaj, — proszę o trzydzieści rubli srebrnych na miesiąc.
Według ogólnych cen lokatorów w M., była to cena bajecznie wysoka.
— Jaśnie wielmożny pan powiedział mi, że mogę panu ofiarować dwadzieścia pięć rubli na miesiąc.
Wigderowi błysnęły siwe oczy radością, ale nie ustępował.
— Nie mogę wynająć taniej jak za trzydzieści rubli.
— Powiem o tem jaśnie wielmożnemu panu, i jeżeli przystanie, dziś jeszcze będziemy urządzać pokoje.
— Czy pan Graba weźmie pokoje z meblami, czy bez mebli? — zapytał żyd.
— Jakże to asan możesz u licha przypuścić do głowy, żeby jaśnie wielmożny pan używał waszych żydowskich mebli! — z pogardą odpowiedział lokaj.
— A co to można wiedzieć, — rzekł żyd i uśmiechnął się znowu szydersko. — Ale jak najmie bez mebli, to dla mnie jeszcze lepiej.
— No to do widzenia z aspanem, — żegnał lokaj, — za godzinę przyjdziem urządzać pokoje.
— Już tak zaraz?
— Jasny pan chce dziś tu nocować Adiu bube.
Adiu.
I lokaj odszedł, a Wigder długo stał we drzwiach, gładził brodę i głęboko nad czemś się namyślał, potem rzekł do siebie: — drajzig rubel! — cmoknął z ukontentowaniem i wszedł do izby.
Dzień ów do samego końca miał znać przynosić coraz nowe zdumienia mieszkańcom cichej Nadrzecznej ulicy.
Jeszcze bowiem z ust ich nie znikło całkiem drżące głęboką tajemniczością pytanie: co lokaj w liberji robił u starego Wigdera? gdy oto oczom ich ukazało się aż trzech