Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 076.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

lipą; używał znać świeżego powietrza i wpół drzemał.
Noc była ciemna, pan Graba nagle przebudzony został z miłej drzemki odgłosem otwierającej się furtki i stłumionego stąpania.
Otworzył ciekawie oczy i sam niewidziany patrzył.
Postać mężczyzny, owiniętego w płaszcz z peleryną, zarysowała się na tle cieniów, przemknęła przez ogródek i znikła w sieni.
— Ktoby to był? — szepnął do siebie pan Graba.
Zamyślił się chwilę, potem wyciągnął na ławce nogi z miną człowieka, który postanawia czekać i znowu szepnął:
— Zobaczymy.
Minęło pół godziny. Światełko w izbie Wigdera drżało tłumione płachtą zasłaniającą okno. Nikt się nie ukazywał, pan Graba zadrzemał znowu.
I znowu obudził go szelest tłumionych kroków. Podniósł głowę i wzrok natężył. Postać męska przechodził ogródek, dążąc do furtki; postać była niska i szczupła, chód miała niepewny. Gdy doszła do słabo oświetlonego okienka, pan Graba zobaczył wysuwające się z pod czapki ryże włosy.
— Tozio! — zawołał Kalikst stłumionym głosem. — O gołąbek! co on tu robi?
Po chwili zadrzemał znowu. Gdy otworzył oczy, światełko u Wigdera było już zgaszone.
— Albo tu jest jaka ładna buzia, albo ten żyd jest lichwiarzem, — rzekł do siebie Graba, ziewnął szeroko, wyciągnął się potężnie i poszedł spać.

V.

Na pensji pani D. zabrzmiał dzwonek oznajmiający godzinę południowej rekreacji; wesołe pensjonarki rojem zapełniły