Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 093.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na Boga, panowie! nie bierzcie mię tylko za jakiego Abellarda lub Wertera! Mówcie, żem zakochany, zgadzam się na to, ale po swojemu. W każdym razie bądźcie pewni, że to uczucie moje — ex usez l’expression, bien sotte en verité — nie zepsuje mi bynajmniej dobrego humoru i nie zamąci naszych wspólnych zabaw.
— Daj dowód! — zawołał Kloński, — i przyjdź jutro do mnie na wieczorek. Edwardzie, Tozio, będziecie także, nieprawdaż? zaproszę jeszcze kogo i postawim dwa trony dla króla Faraona! czy zgoda?
Es — tu bête, Kloński! jesteś przecież żonaty! cóż będziemy robili z twoją połowicą? — zapytał Ordynat.
Kloński spuścił głowę i na twarzy jego odmalowało się lekkie zdetonowanie, ale wkrótce zrobił junacką minę i nadrabiając rezonem, odpowiedział:
— Cóż ztąd? żona moja pójdzie spać, a my będziemy robili co nam się podoba.
— Niech przyzwyczaja się biedaczka do swego losu, — rzekł Graba.
— Więc słowo? — zapytał Kloński.
— Słowo, — odpowiedzieli, — będziemy u ciebie o godzinie ósmej wieczorem.
— Co do mnie, muszę być wprzódy z ranną wizytą u twojej żony, — dodał Graba.
Goście powstali i zabierali się do wyjścia.
— Co też moja pani powie na to, że od dni kilku tak późno wracam do domu, — rzekł Kloński biorąc kapelusz.
— Powiedz, żeś był na nieszporach i zamknięto cię w kościele, — zaśmiał się Tozio.
— Albo, żeś doglądał chorego przyjaciela, — rzekł Graba pokazując w uśmiechu swoje ostre zęby.
— Djabła tam! nie uwierzy, — odpowiedział Kloński