Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 100.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

spadł z jej kolan, całowała go płacząc, śmiejąc się i powtarzając:
— Mój Stasiu, mój Stasieczku, mój drogi, nie porzucaj mnie tak często, mnie tak nudno bez ciebie!
— Dobrze, dobrze Cesiu! poprawię się, zobaczysz, tylko nalej mi teraz herbaty, bo jeść mi się chce. No, zgoda już między nami? nie prawdaż?
— Zgoda! zgoda! — wołała Cesia śmiejąc się jak dziecko i błyszcząc białemi ząbkami, — mój Stasiu, mój Stasieczku!
Nagle zajrzała pod stół.
— Lolo! Lolo! gdzie Lolo? zrzuciłam biedaka! biedny mój Lolo! biedny mój piesek! chodź na poduszeczkę!
I pochwyciła z ziemi wyżełka i całując go, zaniosła na kanapę, położyła na poduszkę i zaczęła nalewać herbatę.
— Stasiu, kupiłam sobie wczoraj cudowny kapelusz, — zaszczebiotała lejąc do szklanki gorącą wodę z imbryka, — wyobraź sobie, błękitny atłasowy z białem malutkiem piórkiem. Oj! — krzyknęła nagle, — sparzyłam sobie rękę!
I odskoczywszy od stołu, upuściła z rąk imbryk i ze łzami w oczach zaczęła dmuchać na białą oparzoną rączkę.
— Lepiej byś zrobiła Cesiu, żebyś kazała nalewać herbatę pannie służącej, bo sama zawsze sobie tylko ręce poparzysz i nic więcej, — rzekł z pewną niecierpliwością Stanisław, biorąc jednak rękę żony i oglądając ją bardzo troskliwie.
— Otóż będę nalewała sama i pokażę ci, że nie jestem tak niezgrabna, jak się tobie zdaje, — odparła z determinacją Cesia, i poważnie, milcząc zaczęła znowu nalewać herbatę. — Przecież papie zawsze sama nalewałam, — wyrzekła z rodzajem dumy, stawiając pełną szklankę przed mężem i pijąc sama także herbatę. — Stasiu, ty dziś ze