Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 107.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

że jest mężatką. Swoboda, pani, zupełna, bezwarunkowa swoboda, oto najpiękniejsza filozofja małżeństwa.
Celina patrzyła na mówiącego z rodzajem zdziwienia i gniewu.
— Więc czemże jest wedle pana małżeństwo i jakie ma cele? — zapytała z niezwykłą sobie powagą.
— Wedle mnie pani, i wedle wszystkich prawych dzieci cywilizacji, małżeństwo jest stowarzyszeniem dwojga ludzi, w które wkładają oni tak materjalne jak i intelektualne swe kapitały, aby za wspólną pomocą wyższe z nich wyciągać procenta. We wszelkiem zaś stowarzyszeniu, kapitały tylko stają się zależne, a osoby pozostają zupełnie niepodległe.
Błękitne oczy Celiny utkwiły w twarzy pana Graby z wyrazem pogardy dziwnie odbijającej przy dziecięcej, naiwnej twarzy.
— A ja sądzę, — odrzekła zwolna, — że małżeństwo jest to ścisłe przymierze serc dwojga ludzi, zawarte w celu zdobycia jak największego szczęścia. W przymierzu takiem osoby tracą swą niepodległość, bo wiąże je z sobą wzajemna miłość.
Pan Graba za wzgardliwe spojrzenie Celiny, odpłacił szyderczym uśmiechem.
— W każdym razie powinszować można panu Stanisławowi, że przymierze to zawarł z panią, — rzekł grzecznością pokrywając szyderstwo.
Stanisław milczał i oczy miał spuszczone w album, które przeglądał; w ogóle, w obecności żony tracił tę swobodę manier i wyrażenia się, jaką posiadał w zebraniach męskich i jakiemi wzbudzał wysoki interes w panu Grabie.
Celina umilkła, spuściła oczy i głaskała pieska. Na czole jej była zmarszczka niezadowolenia. Tozio patrzył w sufit, Graba bawił się łańcuszkiem od zegarka, we wszystkich