Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 123.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

trzącą na bukiet. Panna G. była tak zamyśloną, że nie postrzegła stojącej pod oknem dziewczynki. Ta długo patrzyła na nią i na kwiaty, w końcu ujrzała, że Kamila wyjęła ze szklanki białą lewkonję i poniosła ją do ust. Czy pocałowała ją lub powąchała, dziewczynka nie była pewną. Skłaniałaby się jednak ku pierwszemu, gdyby się to jej nie wydawało potworną niedorzecznością. Bo i któż kiedy całuje kwiaty?
Innego znowu dnia, szwaczka z Nadrzecznej ulicy, którą sąsiadki nazywały: kutą babą, odnosząc robotę pani G., spotkała się we drzwiach blękitnego domu z bogatym panem, mieszkającym u Wigdera. Wszedłszy do pokoju znalazła panią G. niezmiernie wesołą i wbrew zwyczajowi swemu rozmowną, a pannę Kamilę siedzącą z robótką przy matce, milczącą i zamyśloną, ale z żywym rumieńcem na twarzy. Wróciwszy do siebie szwaczka opowiadała, że pani G. tak jest czemś rozradowaną, że o lat dziesięć odmłodniała, a panna Kamila zwykle tak blada, wyglądała jak pąsowa wiśnia. Potem zrobiła tajemniczą minę i nic nie mówiąc, palcem zczerniałym od nakłucia igłą, wskazała uboczny domek Wigdera.
Tak stały rzeczy i w centrum miasta i na ulicy Nadrzecznej.
Pewnego dnia lipcowego o zachodzie słońca, w furtce ogródka błękitnego domu stała Kazia, służąca pani G., a przy niej zielono ubrany lokaj pana Graby.
— Marmury, opoki, głazy nie są tak twarde, jak serce panny Kazimiry, — mówił Michałek, kontynuując zaczętą już rozmowę.
— Ja nie wiem, doprawdy, czego pan Michał żąda odemnie, — odpowiedziała Kazia, płonąc i kręcąc w palcach koniec chusteczki, którą miała na głowie.
Zamiast odpowiedzi Michał spojrzał na nią sentymentalnie,