Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 143.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jaką czuł dla Kamili, pomagała mu do tego. Chorobliwą białość jego regularnych rysów powlekł rumieniec wzruszenia, oczy nabrały wilgotnego blasku uczucia, biała ręka zgrabnym ruchem odrzucała z czoła czarne włosy. W całej postaci jego była rozpacz połączona z błaganiem.
Kamila patrzyła nań i wyraz wzruszenia zaczął także zalewać jej twarz dotąd spokojną, surowość ustąpiła przed łagodnością, patrzyła na Grabę z cichem, głębokiem współczuciem.
— Panie Graba, — ozwała się stłumionym, łagodnym głosem, — jestem młoda i niedoświadczona dziewczyna i wczoraj nie mogłam jeszcze dobrze zrozumieć słów pana. Ale myślałam o nich przez noc całą i pojęłam ich znaczenie. Gdybym nie miała głębokiego przeświadczenia o tem, że mnie pan kochasz, i że miłość tylko uniosła cię po za granice naznaczone człowiekowi honoru i szlachetności, pogardzałabym panem. Przebaczam jednak, bo słyszałam i przeczuwam to sama, że uniesienie uczucia, najszlachetniejszego nawet może zbłąkać człowieka. Pan się zbłąkałeś, ja moją kobiecą, przyjacielską dłonią, chcę pana na właściwą sprowadzić drogę...
— Pani! — przerwał Graba, który w czasie mowy Kamili bladł i czerwieniał na przemian, — pani nie pojęłaś mnie. Kamilo, ja chcę tylko duszy twojej czystej, gorącej, niepokalanej duszy! Oddaj mi przyjaźń i zaufanie twoje, oddaj mi wszystkie myśli twoje i uczucia, oddaj mi słowem całą duszę twoją, a będę szczęśliwym i nigdy nic więcej nie zażądam!...
Gdyby jaki duch jasnowidzący zajrzał do myśli Graby wtedy gdy to mówił, wyczytałby w niej wyrazy:
— A reszta przyjdzie potem!
Ale najbardziej jasnowidzące oko ludzkie nie dostrze-