Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 146.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pani G. wracającej do domu.
— Matka moja wraca, — ozwała się spokojnie Kamila, — panie Graba! przyjdź pan do siebie, wzruszenie pana byłoby dla niej zbyt smutnym widokiem.
Graba ocknął się i porwał z miejsca.
— Pani, — rzekł wpijając w twarz jej wzrok palący, — tak być nie może jak powiedziałaś. Musisz mnie kochać, znajdę cię wszędzie!...
Po tych słowach wypowiedzianych szybko i niewyraźnie, wybiegł i na progu domu powitał i pożegnał zarazem panią G. ukłonem i kilka bezładnemi wyrazami.
W furtce ogródka stanął. Twarz jego przedstawiała całe piekło wzburzonych namiętności, żądzy, gniewu i upokorzenia. Spojrzał na ściany błękitnego domku, wyciągnął ku niemu grożącą rękę i rzekł przez zaciśnięte zęby:
— A jednak będziesz moją!...
Tego dnia ściśli przyjaciele pana Graby daremnie zjawiali się jeden po drugim u drzwi jego mieszkania, lokaj odpowiadał każdemu:
— Jaśnie pana nie ma w domu, tylko co wyszedł.
Przyjaciele więc poczęli chodzić jeden do drugiego, szukając swego mistrza. Tozio poszedł do Stanisława, Stanisław do Ordynata, Ordynat do Stanisława i do Tozia, i w końcu zeszli się wszyscy razem w cukierni Borela, gdzie już znaleźli kapitana i Jodka, ale tego kogo szukali nie znaleźli. Zaczęli tedy grać w bilard, rozkazawszy wprzódy garsonowi, aby patrzył przez okno, ażali pan Graba przechodzić nie będzie i jeżeli go ujrzy, aby zszedł na ulicę i powiedział mu, że przyjaciele czekają nań u Borela, albowiem są bez niego, jakoby ciało bez ducha.
Tymczasem Stanisław z zapałem rzucił się do bilardu, w uszach mu brzmiały słowa Graby: „jesteś dziwnie nie-