Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 158.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Muszę jednak o tem wszystkiem Stasiowi powiedzieć, — szepnęła do siebie Celina i głośno rzekła: — Jak tu u was ładnie, zdaje mi się, że jestem na wsi!
W istocie ładna była ustroń, w której mieszkały panny Jedlińskie, gwar miasta bardzo oddalonem tylko dochodził tu echem, a za to po nad parkanem kołysząc się, szumiały drzewa i kwiaty silną woń rozlewały.
— Obrałyśmy sobie to mieszkanie dla dwóch powodów: naprzód, że jest tanie, a musimy się oszczędzać, potem, że ono nam przypomina naszą ukochaną wioskę, — odpowiedziała Laura.
— Boże, mój Boże! cośmy się też napłakały, jak przyszło ją sprzedać i opuścić, — rzekła smutnie Adzia.
— A nie mogłyśmy zrobić inaczej, tyle było długów, — mówiła Laura. Jedno szczególniejsze miejsce w Jedlinie pamiętam tak, jak gdybym tam wczoraj była. Tuż obok dworu jest tam łąka, za łąką stoi wioseczka niewielka śród pól uprawnych i na tle ciemnego, wysokiego lasu. W środku łąki i naprzeciw wioski rośnie kilka starych bardzo dębów i tworzy gęstą, cienistą altanę...
— Między temi dębami stała ławeczka, i pamiętam, że tam matka nasza czytać nas uczyła, — przerwała Adzia.
— Gdyśmy dorastały, a matka nasza dawno już nie żyła, chodziłyśmy tam mówić za jej duszę wieczorny Anioł Pański, — kończyła Laura.
— Lorciu, Lorciu! czy pamiętasz tę wiewióreczkę, która zawsze tak zręcznie skakała z dębu na dąb, i którąśmy tak oswoiły z sobą, że brała cukier i bułeczkę obok nas leżącą!
— A ty Adziu pamiętasz, jak gdyśmy były jeszcze dziećmi, ciocia szambelanowa przyjeżdżała często do naszych rodziców i przywoziła z sobą Tozia i Rytę. Jak biegaliśmy po łące na wyścigi probując, kto prędzej do dębów dobieży...