Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 159.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— I jak Tozio zawsze zostawał...
— A tyś nas prześcigała...
— A papo i wujaszek stali na brzegu łąki i śmiali się, patrząc na nas i pokazywali z daleka cukierki, mające być nagrodą tego, kto najprędzej biega...
— A kiedy wracaliśmy do domu, ciocia szambelanowa całowała Tozia pocieszając go, że został zwyciężonym, a matka nasza ocierała nam chusteczką zmęczone twarze i poprawiała rozrzucone wśród biegania włosy.
— Mój Boże, jakżeż miłe są te wspomnienia dzieciństwa! — westchnęła Laura.
— A teraz to prawdziwe z nas sieroty, — dodała Adzia.
— Sieroctwo nasze zaczęło się od śmierci naszej matki, papo rzadko bywał w domu, byłyśmy zupełnie samym sobie zostawione...
— I wtedy tylko wesoło nam było, gdy Tozio i Ryta przyjeżdżali do nas.
— Ale najokropniejsze położenie nasze było wtedy, gdy papo umarł, — odpowiedziała Laura. — Bo do boleści po stracie ojca, który był jedynym naszym opiekunem, dołączyło się mnóstwo przykrości, o jakich nie miałyśmy wyobrażenia. Zjawiło się mnóstwo kredytorów, których nie było czem opłacić. Musiałyśmy sprzedać kochany nasz Jedlin, i nawet groby rodziców naszych pożegnać...
— A jakże ten domek ciemnym nam się wydawał zrazu po pałacyku w Jedlinie, — westchnęła Adzia.
— Zaczęłyśmy odmawiać sobie wszystkiego czując, żeśmy powinne oszczędzać małego funduszu, który nam został. Zostawiłyśmy tylko dwoje służących, sprzedały konie i powozy.
— A czy wiesz Cesiu, że ja z początku nie umiałam chodzić po bruku, szczególniej zimą, ślizgałam się ciągle i padałam. Gdy za życia papy bywałyśmy w mieście, nigdy