Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 166.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Celina na widok chmury zasnuwającej twarz męża, zapomniała o swojej przedchwilowej boleści i z otwartem objęciem poskoczyła ku niemu. Ale Stanisław usunął ją lekko od siebie i rzekł niecierpliwym tonem:
— Cóż to, nie spisz jeszcze? uważam, żeś płakała? Zaczynasz się robić nieznośną z tym swoim ciągłym płaczem, zobaczysz, że wkrótce poszpetniejesz, bo nic tak źle nie wpływa na blask oka i świeżość cery, jak łzy.
To mówiąc, rzucił się na kozetkę, obu rękami odgarnął z czoła włosy i ziewnął szeroko.
Celina stała na środku pokoju ze spuszczonemi na suknię rękami, blada i patrzyła na męża z nieopisanym wyrazem żalu i miłości. Najmniejszy odcień gniewu nie ukazał się w jej oczach. Przystąpiła tylko ku niemu i miękim, zniżonym łzami, które tłumiła, głosem, rzekła:
— Stasiu, ja płakałam z miłości dla ciebie, a ty się za to gniewasz na mnie.
Stanisław silniej jeszcze zmarszczył brwi i podniósł na żonę wzrok niecierpliwy. Znać było, że spodziewał się ujrzeć na twarzy jej wyrzut i gniew i gniewem gotował się odpowiedzieć.
Ale na ustach Celiny był łagodny i pełen miłości uśmiech, w oczach jej błyszczała wprawdzie drobna łza, lecz owszem podnosiła ich blask i wyraz.
Stanisław otworzył usta, aby wyrzucić z nich gorzkie słowo, lecz spojrzawszy na twarz żony, umilkł i patrzył na nią przez chwilę.
— Stasiu, — ozwała się znowu Celina składając przed nim ręce, — ja tak szczęśliwa jestem gdy ciebie widzę, tak mi smutno gdy nie jestem z tobą!...
Głos jej był słodki i przejęty uczuciem, nie było w nim najlżejszego oddźwięku goryczy.