Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 169.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A gdzieżby miała być? w domu, — odpowiedział.
Służąca zniknęła w bramie.
Lokaj w zielonej liberji począł przechadzać się przed domem w tę i ową stronę pogwizdując. Mimo zmroku złociste galony i guzy jego ubrania tak błyszczały, ze stróż przypatrywał się im z ciekawością, otworzywszy usta.
— Musiałeś tęgo spracować się przyjacielu; widzę, że dopiero co skończyłeś zamiatać, — rzekł poufałym tonem lokaj od niechcenia zbliżając się z rękami w kieszeniach.
Stróż poruszył się, silniej wsparł się na miotle i odpowiedział:
— A jużci.
— Mojem zdaniem jest, — mówił dalej lokaj przybierając przed stróżem minę panicza, — że wasza praca djabelnie ciężka.
— A jużci, — rzekł stróż kiwając głowa.
— To nie tak jak w naszym lokajskim stanie? bo u nas roboty mało, a pieniędzy dużo.
To mówiąc, wyjął z kieszeni garść drobnej srebrnej monety i brzęknął nią kilka razy nad samem prawie uchem stróża.
Stróż wyciągnął naprzód głowę i popatrzył z podziwieniem.
— No panie stróżu! — zawołał wesoło lokaj, — zagrajmy w cetno i licho, jeżeli wasan zgadniesz, pieniądze będą twoje, jeżeli nie zgadniesz, oddasz miotłę, czy zgoda?
— A jużci, — odparł znowu stróż, ale tym razem tonem głębokiego przekonania.
— Cetno czy licho? — zapytał lokaj brzęcząc monetą.
— Licho, — rzekł stróż po długiem wahaniu.
— Niech cię kaci! zgadłeś! — zawołał lokaj i wsypał pieniądze w otwartą dłoń stróża, który z radości miotłę z