Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 172.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A tymczasem ofiaruję pannie Kazimirze ten bukiet, — i z gracją wyciągając ku niej rękę z czerwonemi kwiatami, zadeklamował:

Zaledwie ujrzał rozkoszne kwiaty,
Zaledwie począł wielbić szkarłaty,
Już one zerwał dobry młodzieniec
Komuś na wieniec.

Już z nich Michałek bukiet ukręca
I nader wdzięczny już go poświęca.
Gdzież to idziecie lube kwiateczki?
Do rąk Kazieczki.

— Pan Michał i wiersze umie składać! — zawołała z zachwytem służąca biorąc georginje.
— Kto służy u takiego pana jak mój pan, wszystko umieć powinien... na wypadek.
Potem prostując się dodał z dumą:
— Trzeba być praktycznym!
Potem milczał kilka sekund, jakby się nad czemś głęboko zastanawiał, a w końcu wyrzekł sentencjonalnie:
— Mojem zdaniem jest, że tacy panowie jak mój pan, to najlepsi rozkrzewiciele oświaty, służba u takich panów jest doskonalą szkołą dla nas biednych ludzi... lepiej nie trzeba, aby zostać... wielkim człowiekiem.
Nazajutrz była niedziela. W kościele stojącym na placu zwiedzanym wczoraj przez Michałka, tłum ludzi pobożnie słuchał odprawiającego się nabożeństwa. Na stopniach jednego z bocznych ołtarzy siedziała młoda panna, piękna brunetka i modliła się gorliwie z książki. Niedaleko niej stał wysoki mężczyzna, silny brunet i wpatrywał się w nią jak w tęczę.
Piękna panna podniosła raz oczy i zobaczyła patrzącego na nią mężczyznę. Spuściła wnet wzrok i więcej go już nie podniosła.