Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 174.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobry wieczór braciszku, — rzekł lokaj podchodząc z rękami w kieszeniach, — cóż, może znowu pogramy w cetno i licho?
— Czemu nie? — odrzekł stróż podnosząc głowę.
— O, jaki waspan do tego skory! — zawołał lokaj, — a jakaż z tego korzyść dla mnie? Wczoraj gdybyś waść był przegrał, oddałbyś mi przynajmniej miotłę, a dziś co? jużci nie te fajkę przecie, bobym się tym brzydkim tytoniem, który waść palisz, udusił chyba.
I splunął za siebie. Stróż spuścił głowę z miną zawiedzionego człowieka.
— No i cóż? — mówił znowu lokaj, — czy waspan nie zaprosisz mnie siedzieć?
— A jużci, niech waspan siada, — odpowiedział stróż usuwając się i robiąc obok siebie miejsce na ławce.
Lokaj usiadł i z fantazją założył nogi w botfortach.
— Słuchaj waspan, — ozwał się po chwili milczenia, — jeżeli waść jesteś rozumny człowiek, to zrobisz dla mnie jedną rzecz.
— Jaką? — zapytał stróż podnosząc na towarzysza ciekawe oczy.
Lokaj sięgnął do kieszeni spencera i wydobył zeń pachniący list w różowej kopercie,
— Ot bagatela! — rzekł. — Oddaj dziś waspan ten list tej młodej pannie, o której wczoraj mówiłeś, że przyjechała do Pędzikowskich. Cóż, zrobisz to waspan?
— Czemu nie? albo to wielka rzecz, — odrzekł stróż i wziął list.
— Jutro rano przyjdę po odpowiedź! Waspan będziesz tu siedział?
— A jużci.
— Jeżeli waspan dobrze się spiszesz, to zagramy jutro