Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 175.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w cetno i licho, — rzekł lokaj i pożegnawszy stróża domu, odszedł.
Tego samego wieczora pan Graba odwiedził panią G.
— Gdzie jest córka pani? — zapytał po całogodzinnej rozmowie, w ciągu której ani wspomniał o Kamili.
— Opuściła mnie onegdaj, aby koniec wakacji przepędzić u jednej ze swych przyjaciółek, — odparła pani G. i prędko zwróciła rozmowę na inny przedmiot.
Przez cały jednak ciąg wizyty pana Graby, nie mogła pokryć wyraźnego smutku. Gość okazywał się także smutnym, jakby pognębionym; pani G. spojrzała nań kilka razy z macierzyńską nieledwie czułością i spółczuciem.
Nazajutrz przed południem, stróż domu Pędzikowskich siedział na swojej ławeczce, ale widocznie markotny był jakiś i ciągłe kogoś wyglądał z za kościoła.
Nie długo czekał, bo niebawem jak gwiazda zielonozłota, zajaśniał na placu Michałek.
— I cóż? — zapytał lokaj niecierpliwie podchodząc do stróża.
— A cóż! paskudna sprawa, — odpowiedział stróż skrobiąc się w głowę.
Lokaj zmarszczył brwi.
— Odpowiedzi nie ma? — zapytał.
— A jużci, że nie ma. Jakem jej wczoraj oddał list wasana, to popatrzyła na adrys, oddała mi list i powiedzała: — „Weź to sobie kochanku napowrót, i zwróć temu od kogo wziąłeś,“ a potem zamknęła mi drzwi przed nosem.
— Masz waspan rację, że to paskudna sprawa, — rzekł Michałek z zamyśleniem i wziął z rąk stróża nienaruszony różowy liścik.
— No, ale niema tego złego, coby na dobre nie wyszło, — mówił cicho do siebie, — żal mi dalibóg tej pa-