Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 177.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Młoda panna królewskim ruchem owinęła się okryciem, odstąpiła o parę kroków i rzekła pewnym głosem:
— Panie Grabo, opuściłam dom mojej matki, bo uznałam, że tam za blisko byłam pana. Odkryłeś pan moje schronienie zapewne wtedy, gdy wypadkiem spotkaliśmy się w kościele, potem przysłałeś mi pan list, którego nie przyjęłam. To wszystko powinno było utwierdzić w panu przekonanie, że ja się ani widzieć ani mówić z tobą nie chcę i nie powinnam. Jakiem więc prawem gwałcisz pan wolę moją?!
Mówiąc ostatnie wyrazy, podniosła dumnie głowę i orzuciła mężczyznę tak śmiałem i błyszczącem wejrzeniem, że mimowoli cofnął się o parę kroków. Ale zarazem namiętnie wyciągnął ku niej ręce i zawołał:
— Kamilo, o jakżeś piękna!
Dziewica jakby nie widziała tego ruchu i nie słyszała wyrazów, uchyliła się nieco, minęła go i postąpiła parę kroków.
Graba poskoczył za nią jakby elektryczną pchnięty siłą.
— Nie odejdziesz! — zawołał, — nie odejdziesz ztąd, póki mi nie dasz choć jednego słówka nadziei!
I pochwycił jej rękę.
Dziewica mu ją z mocą wyrwała, oburzenie i boleść walczyły na jej twarzy.
— Panie! ustąp ztąd natychmiast, albo cię nazwę... nieszlachetnym! — zawołała z taką siłą, że Graba stanął jak przykuty do miejsca, a ona nie zwracając na niego spojrzenia, poszła dalej zwolna pewnym krokiem i zniknęła w bramie niskiego domu.
Graba prowadził za nią wzrokiem; oczy jego świeciły wśród zmroku żółtawym, fosforycznym blaskiem.
Gdy brama zamknęła się za wchodzącą do niej kobietą, wyciągnął grożącą rękę ku niskiemu domkowi i zawołał: