Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 194.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak się stało, tak się stało — dosyć, że stało się, — wyrzekł Graba tonem nie dopuszczającym dalszych zapytań.
— Musisz mi jedno powiedzieć, — nalegał Tozio, —— jak urządziłeś się ze swoją ową bajką o zaręczynach, bo przypuszczam, że panna nie dałaby ci słowa, wiedząc, żeś narzeczony innej.
— Com zrobił, to odrobiłem, — rzekł Graba. — Wraz z listem oświadczającym się, posłałem list od mojej narzeczonej, w którym żegna mnie dając mi odmowę, bo powzięła postanowienie wstąpić do klasztoru.
— Wybornie! parole d’honeur! wybornie! — zaśmiał się na całe gardło Tozio. — Jesteś jedynym w świecie człowiekiem zdolnym do podobnych pomysłów.
— Mój kochany, — rzekł sentymentalnie Graba, — na to Stwórca dał człowiekowi rozum, aby go on godnie użyć umiał. Głupcy tylko nie umieją sobie rady dawać w czemkolwiek, rozumny człowiek jako pszczoła i z trucizny miód wyssać potrafi.
— Jedyny jesteś Kalikście! — zawołał Tozio, — a jednak czy wiesz, że mimo wszystkich twych rzadkich zalet, masz w M. jedną zaciętą nieprzyjaciółkę.
— Kogoż to? — zapytał od niechcenia.
— Zgadnij! ja ci pomogę domyślić się. Wzrost niski, twarzyczka okrągła, oczy niebiańskie, ruchy figlarnej koteczki...
— Jednem słowem, pani Celina Klońska.
— Zgadłeś. Ale czy wiesz, że nie pojmuję, co ona ma do ciebie. Wystaw sobie, że mówiła kuzynkom moim, aby mnie ostrzegły, żebym się z tobą nie przyjaźnił.
Graba zbladł lekko i zacisnął pięście, oko gwałtownie mu zadrgało.
— Nie cierpię tej gąski! — rzekł nawpół do siebie,