Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 196.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

swego cygara.
— Znam ja i tu jedną parę ślicznych błękitnych oczów, które z wielkim interesem spoglądają na ciebie.
Est-il possible! — rzekł Ordynat i musnął białą dłonią jasne faworyty.
— Słuchaj! czy wierzysz w moją przenikliwość?
— Jak w siłę nóg mojej klaczy Sułtanki, — zaśmiał się czciciel sportu.
— Wyborne masz porównania! — głośniej jeszcze zaśmiał się Graba. — A więc mówię ci, że jest w mieście M. pewna osóbka, niziuchna, miluchna, ze złocistemi loczkami, która ściga się błękitnem oczkiem, gdzie się tylko obrócisz, a gdy jej znikniesz z oczu, wzdycha cichutko. Wzdychania tego nikt nie słyszy, ale ja, o, ja słyszę i wiem, że ono wprost do ciebie zmierza!
— Intrygujesz mnie Kalikście, — rzekł Ordynat, na którego twarzy ukazało się lekkie ożywienie, — ale nazwisko tej nieocenionej osóbki! powiedz mi jej nazwisko?
Graba szepnął mu coś na ucho.
Est-il possible! — po raz drugi zawołał Ordynat i spojrzał w zwierciadło obok którego przechodzili, — Celina! ten dzieciak! ależ ona jest amoureuse folle w swoim Stasiu!...
— Tak się tylko wydaje, — szepnął Graba.
— Bywam u nich od kilku miesięcy i nie postrzegłem...
— Bo zepsuty jesteś powodzeniem, kochany Edziu. Podobne rzeczy tak ci są zwyczajne, że nie zwracasz nawet na nie uwagi, a jednak, jakem Graba, tak jest jak ci mówię...
Au fait, nicby w tem nie było nadzwyczajnego, — mówił zamyślając się Ordynat, — przychodzi mi przecież na pamięć ładna miss Betsy w Londynie i Melle Fanny w Paryżu... Wiesz co Graba? że gotów jestem dla rozrywki spróbować...