Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 027.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

„List ten oblany łzami, które potokiem z piersi mej płyną, jest jednym z mych aktów pokutnych. Niech stanie on przed obliczem Boga i wyjedna jedną chwilę żalu przy skonie mego dziecka.
„Wyliczyłam dnie i sądzę, ze pismo dojdzie do ciebie pani w przeddzień zamierzonego ślubu, a zatem w porę. Będę się o to gorąco modliła.
„Wszystko co napisałam ci pani, ma pozostać tajemnicą, powierzam ją szlachetności twej i twemu macierzyńskiemu sercu, które biedne serce moje zrozumieć potrafi.

Matylda Graba.“

Pani G. czytała list ten powoli, ręce jej drżały, usta bladły, a czoło i twarz nabiegały szkarłatną czerwonością.
Kiedy wzrok jej doszedł do ostatniej litery podpisu, papier wypadł z jej palców, wstała, wyprostowała się i krzyknęła:
— Boże wszechmogący!
Potem chwiejąc się, postąpiła kilka kroków, wyciągnęła ręce, obróciła się kilka razy w kółko, jak osoba doświadczająca zawrotu głowy i upadła zemdlona na posadzkę.
Nadbiegła Kazia, przeniosła ją na kanapę i trzeźwić poczęła. Po kwadransie pani G. otworzyła oczy i bezprzytomnie powiodła ręką po czole.
— Może pani każe posłać po panią Grabinę? — zapytała Kazia.
Na dźwięk tego nazwiska, pani G. nadzwyczajną siłą zerwała się, stanęła wyprostowana i krzyknęła załamując ręce:
— Oszukał mnie i zgubił moje dziecko!
Spojrzenie jej padło na list, obie ręce przycisnęła do skroni i czytała przez parę minut.
— Zapóźno... zapóźno... zapóźno...