Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 031.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

może gleba krajowa, a nad żłobami zawieszone były dwa, zwierciadła ramami dotykające sufitu. Pomiędzy zagrodami stało osłonięte pąsową kotarą i wysoko usłane łóżko sportsmana Anglika, którego staraniom powierzona była cenna egzystencja wspaniałych klaczy. W czterech rogach tego pysznego końskiego mieszkania stały marmurowe konie, każdy w innej postawie, naśladowane ze spiżowych posągów, zdobiących cztery rogi miasta jednej z europejskich stolic.
Klacz rasy tureckiej zwała się Sułtanka, bo głowę nosiła podniesioną z królewską dumą, i gdy stąpała zwolna cienkiemi nóżkami i zarżała, zdawało się, że wydaje rozkazy. Klacz rasy angielskiej nosiła imię Lady Makbeth, bo jak na bohaterce dramatu Szekspira, ciężyła i na niej rozlana krew wielu ludzi. Gdy ujeżdżano ją, tak była nieposkromioną, iż z kolei zrzuciła z siebie kilku lokajów — połowa ich wyleczyła się z ran otrzymanych przez spadnięcie, połowa łby sobie potrzaskała.
Kiedy się to działo, Edward Zrębski był w Anglji, kupił nieposkromioną klacz za wielkie pieniądze, oddał ją na wychowanie do najpierwszego w Londynie sportsmana i nazwał Lady Makbeth — potem przywiózł ją do kraju i umieścił razem z Sułtanką.
Mieszkanie dwóch klaczy było najulubieńszem miejscem przebywania dla Ordynata. Tu na jednym ze stolików leżały wielkie arkusze „Timesa,“ na drugim stała nieustannie butelka porteru, tam Ordynat przychodził leczyć się od spleenu, rozmawianiem po angielsku o Anglji z Anglikiem, tu jadał najczęściej objady. A gdy zasiadł na miękiej kozetce z angielską gazetą w jednem ręku, ze szklanką angielskiego napoju w drugiem, mając przed sobą porcję sączącego krew rosbefu i patrząc na ulubione klacze, młodzieniec wychowany w miłości befszteku i sportu, przestawał na chwilę poziewać i