Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 050.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I na wszystkich twarzach widomy był żal za popełnioną obrazę, sympatja i życzliwość dla tego, kto został obrażony.
Stanisław w milczeniu podał rękę tym, którzy go serdecznemi otoczyli objawami, a między którymi pierwszy i najserdeczniejezy okazał się Tozio i wybiegł na ulicę.
Po wyjściu jego z cukierni powstał gwar nie do opisania.
Wszyscy prawie obecni napadli z gniewem na kapitana za jego bezczelne odezwanie się, ten się tłumaczył, że został wyzwanym do tego przez gniewne i szydercze słowa Klońskiego, w końcu całe zebranie zadecydowało, że wieść o Celinie Klońskiej musi być zupełnie fałszywa, że są to najniezawodniej plotki bezmyślne w kurs puszczone, że zatem kapitan powinien przy pierwszej zdarzonej zręczności przeprosić Stanisława za nieuważnie wymówione o jego żonie słowa.
Zdecydowawszy tak, goście Borela rozeszli się po mieście, każdy w inną stronę, a w parę godzin potem, każdy co znał lub tylko widywał państwa Klońskich, wiedział już o zajściu wydarzonem w cukierni. Wieść o niem dostała się do uszu kobiet, które zazdrościły Celinie jej lat ośmnastu, albo bujnych złocistych włosów i zgrabnej figurki, albo strojnych sukien i pięknych powozów. Dostała się ona także do uszu dewotek, których raziła dziecięca żywość młodziuchnej mężatki, i do uszu matek, które miały córki na wydaniu i nie mogły darować Celinie, że zabrała sobie na męża jednego z urodziwych i bogatych młodzieńców okolicy. Wszystkie te uszy wsiąkły w siebie z chciwością wieść o zajściu i powodach zajścia między Klońskim a kapitanem, a nad wieczorem dnia tego opinja pani Klońskiej w mieście M. została zachwianą.
A Stanisław Kloński wybiegłszy na ulicę, gdy się tylko znalazł po za cukiernią i zdala od spojrzeń towarzyszy, stracił