Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 053.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niby symbol ruiny majątku, widział on zdala zielony domek starego Wigdera, opłukany brudnemi kroplami deszczu ściekającego z dachu — ruina bytu i szczęścia domowego przynosiła mu przed oczy nieustannie kręcącą się mu po głowie myśl: „Nie wart jej jestem, a więc może przestała mnie już kochać!”
Wszystkie te myśli i pojęcia były w nim niewyraźne, nie tworzyły one żadnego żalu za przeszłość, ani na przyszłość postanowienia — sprawiały mu tylko ból dotkliwy i głękoki. To co z natury było w nim dobrem, poczęło budzić się, ruszać i wołać o ratunek, ale nie mogło dostać się na powierzchnię z pod grubej warstwy naleciałości życiowych. Jedna tylko myśl, jedno uczucie, jeden ból wyraźnie w nim drgały: — było to przypuszczenie, że Celina pokochała innego.
Tak chodził parę godzin nad brzegiem rzeki, nakoniec machinalnie opuścił to miejsce i szedł z jednej ulicy na drugą, bez celu, patrząc w ziemię.
Nagle ktoś go zawołał po imieniu, podniósł głowę i ujrzał przed sobą pana Grabę. Kalikst spojrzał mu w twarz badawczo i musiał jednym rzutem oka wszystko z niej wyczytać, bo tryumfujący uśmiech przebiegł mu usta.
— Ręczę, że zgrałeś się w bilard, kochany Stachu, — zawołał z dobrodusznym uśmiechem, — bo masz minę d’un chevalier à la triste figure!
— Zgadłeś, — odpowiedział Stanisław, — przegrałem z rzędu kilka partji.
Mon cher, znasz przysłowie francuskie: „Malheureux au jeu, heureux en amour,” gdybym był na twojem miejscu, nie żaliłbym się na losy... kto ma tak śliczną i tak czule kochającą żoneczkę... Ale nie zatrzymuję cię, mon cher, bo właśnie przed chwilą widziałem kabryolet Ordynata Edzia, stojący u bramy twego mieszkania... gdybym był na twojem