Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 055.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ciła z kolan robotę, stanęła i w wyczekującej postawie została czas jakiś. Żaden szmer nie nastąpił w salonie po odgłosie dzwonka. Celina poskoczyła i uderzyła parę razy w srebrny dzwonek stojący na stole. W mgnieniu oka kamerdyner stał we drzwiach.
— Czy mąż mój wrócił? — zapytała Cesia.
— Nie, jaśnie pani, — odparł sługa.
Cesia spuściła smutnie głowę.
— A któż to dzwonił?
— Żyd jakiś, który do jaśnie pana ma interes.
Celina dała znak służącemu, że może odejść, a sama westchnąwszy, powoli weszła do buduaru, przeszła sypialny pokój i stanęła w pokoju Komorowskiej. Tu stara sługa siedziała pod oknem i pilnie coś szyła. Celina milcząc, usiadła naprzeciw niej i wsparłszy twarz na ręku, wpatrzyła się w pochmurne niebo. Komorowska nie przerywała sobie roboty i kilka minut siedziały tak obok siebie w milczeniu.
Deszcz dźwięczał ciągle po szybach, wiatr pędził po niebie szare jesienne chmury, okno wychodziło na czworokątny brukowany i cichy, niby więzienny dziedziniec, z ulicy dochodził oddalony gwar i turkot powozów. Celina westchnęła nie zmieniając postawy i nie spuszczając wzroku z ciągnących u góry chmur.
Stara sługa popatrzyła na nią, pokiwała głową i zapytała:
— Czy to pan nie wrócił jeszcze z miasta?
— Jeszcze nie, Komorosiu, — odrzekła cichutko Cesia, patrząc ciągle w górę.
W tem obok niej rozległ się łoskot donośny. Spuściła wzrok i ujrzała Komorowskę ucierającą nos w podobnie hałaśliwy sposób, a zarazem z oczu przywiązanej sługi spływały dwie strugi łez.