Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 058.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sukni w przyległym pokoju, odwrócił się i ujrzał wchodzącą Celinę.
Ciemno-brunatna barwa ubrania uwydatniała przezroczystą delikatność jej cery, a biała lewkonja wpleciona w złociste loki wdzięcznie błyszczała nad drobną, pobladłą twarzyczką i rzucała na nią pewien nieokreślony smutek.
Powoli przeszła obszerny salon i z obojętną grzecznością podała rękę gościowi.
Ordynat od roku prawie znając panią Klońskę, przywykł był widzieć ją śmiejąca się i rumianą, niezmiernie żywą we wszystkich ruchach, pełną dziecięcej naiwności i swobody. Zmiana, jaka w niej od kilku miesięcy zaszła, przychodziła tak stopniowo, że nie mogła być dotąd zauważaną przez nikogo, wszakże w dniu owych odwiedzin Edwarda, była ona już tak uderzającą, że nie uszła jego wzroku.
Ordynat uśmiechnął się nieznacznie z zadowoleniem, bo i cóż może więcej obiecywać mężczyźnie, który sądzi, iż jest kochanym, jak bladość i osamotnienie kobiety?
Rzucając się tedy na fotel i wysoki kapelusz umieszczając pod fotelem, rzekł:
— Męża pani zapewne nie ma w domu?
— W istocie, Staś wyszedł dziś na parę godzin, — odrzekła Celina.
Toujours seule! — szepnął Ordynat, rzucając na młodą kobietę melancholijne wejrzenie.
Celina udała, że nie słyszy i z dawną a wrodzoną swą żywością poskoczywszy z kanapy, pochwyciła ze stołeczka Lola na ręce i wróciła na dawne miejsce.
Usiadła i głaskała milcząc pieska — Ordynat milczał także, bawił się łańcuszkiem zegarka i miał dość zaambarasowaną minę.
— Pani lubi pieski, — zauważył po chwili.