Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 083.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Przy tych słowach zaśmiała się głośno i pieszczotliwie przytuliła się do matki.
Wniesiono herbatę, Kamila zaczęła koło niej krzątać się żywo i wesoło. Pani G. patrzyła na jej swobodne ruchy i rozjaśniła fizjognomję, i wyraz niepokoju znikał stopniowo z jej twarzy. Zamyśliła się i potarła ręka czoło, jakby walczyła z jakąś myślą.
— Czy nie wiesz Kamilko, — ozwała się po chwili, jaki jest stosunek męża twojego z matką?
— O ile wiem, są z sobą bardzo dobrze. Kalikst kocha matkę i często o niej wspomina.
— A nie słyszałaś-że nic o jej charakterze, o jej umysłowem usposobieniu?
— Nic moja mateczko, ale dla czego pytasz mnie o to?
— Tak, bez żadnej szczególnej myśli. Słyszałam od kogoś, że miewa ona przystępy warjacji.
— O, nie sądzę, aby to było prawdą! zresztą może Kalikst tai to przedemną.
Widocznie pani G. nie mogąc pogodzić tego, co wiedziała z listu otrzymanego od matki zięcia, chwytała się myśli zbawczej, że list ten napisany był przez nią w chwili nieprzytomności umysłowej.
Wieczór upływał szybko, rozmowa między matką i córką toczyła się nieustannie, ożywiona swobodą i śmiechem Kamili. Pani G. odzyskała całkiem dobry humor.
— Moja mateczko, — rzekła nagle Kamila, — kilka razy chciałam ci już powiedzieć o tem, że nie pojmuję, jakiby mógł być powód twej nieszczęsnej choroby? Powiadają, że takie podobne ataki zdarzają się tylko w skutek wielkich wzruszeń.
Tym razem pani G. zbladła, nie okazując jednak najmniejszego pomięszania, odrzekła spokojnie: