Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 084.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Radość wywiera nie raz takie skutki jak i boleść, a ja tak bardzo cieszyłam się twem zamążpójściem. Zresztą oddawna mówili lekarze, że skłonną jestem do tej choroby, nakoniec przyszła ona i nie warto o niej wspominać.
— Obawiałam się, — zaczęła Kamila, — aby...
— Czy wiesz, — żywo przerwała pani G., — że napatrzeć się nie mogę, jak ci ładnie w tym czarnym aksamitnym szlafroczku. Masz w nim minę francuskiej markizy z wieku Ludwika XIV.
— O mateczko! pochlebiasz mi! — żartobliwie pogroziła Kamila, uszczęśliwiona zapewne widokiem matki do tego stopnia spokojnej i wesołej, że zwracała uwagę na takie drobnostki jak jej ubranie.
Późna już była godzina, a matka z córką siedziały jeszcze obok siebie, trzymały się za ręce i słodko, nieustannie rozmawiały.
Nieszczęście okrążając Kamile w bogatem jej mieszkaniu, uciekło od niej i schowało się, odżegnane świętą jej i wielką miłością dla matki. Niestety! opuściło ją ono na chwilę tylko zapewne!

IV.

Pewnego zimowego dnia, przed ustronne mieszkanie panien Jedlińskich, zajechała podróżna kareta na saniach, pocztowemi ciągnięta końmi, obciążona mnóstwem pak przymocowanych do niej z tyłu, z przodu i z wierzchu. Na odgłos dzwonków pocztowych rozlegający się przed ich domem, panny Jedlińskie zarzuciły dwie chustki na swoje skromne, wełniane sukienki i wybiegły na ganek. Z kozła podjeżdżającego powozu zstąpił z pańska wyglądający lokaj i otworzył