Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 115.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

państwa Grabów, częścią więc przez ciekawość, częścią powodowani istotną sympatją dla Kamili, poszli nazajutrz złożyć jej wizytę. Ale przyjął ich sam tylko gospodarz.
— Tak gorąco było wczoraj w teatrze, — mówił, — że żona moja bliską była omdlenia, a dziś czuje się cierpiącą, i nie opuszcza swego pokoju.
Chociaż wymawiał to z zupełnym spokojem, goście dojrzeli w jego twarzy jakby ślady gwałtownego wzburzenia, a w ukłonie niezwykłe roztargnienie. Zdawało się, że czuł ciągle wrzenie wewnętrzne, rozmawiając myślał zupełnie o czem innem.
Jeżeli w teatralnej loży postać Kamili wydawała się tak tajemniczą i niepospolitą, to w salonach tajemniczość ta jej i niepospolitość wzrastały jeszcze.
Przyjmowała u siebie mnóstwo osób i z gośćmi prowadziła rozmowę z łatwością, ale była tak jednostajną zawsze i dla wszystkich, tak nic i nikt nie zdołał nigdy wywołać na twarz jej większej serdeczności, lub choćby najmniejszego błysku jakiegokolwiek wzruszenia, iż widocznem było, że w towarzystwo wśród którego zostawała i w rozmowę z niem, nie wkładała ani najmniejszej cząstki swojej duszy. Czy to w dzień przyjmując ranne wizyty, czy wieczorami, gdy liczne zebrania tańczyły lub grały w karty w około niej, siedziała w buduarze swoim z rękami złożonemi na sukni, a nieruchoma jej kibić ubrana najczęściej w suknię z czarnego aksamitu, dumnie rysowała się na pąsowem tle adamaszkowych poduszek kanapy. Jeśli wstawała i przechodziła przez pokój, chód jej był powolny, nigdy na niczyje spotkanie nie wybiegała żywo i uprzejmie, nigdy oczy jej nie podniosły się na nikogo z tych, którzy wstawali, gdy przechodziła, ale były zawsze spuszczone, długiemi rzęsami rzucając głębszy cień na twarz bladą i już nieokreślonym jakimś cieniem zasnutą.