Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 144.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z gałęzi kropel. Mężczyzna wszedł w bramę ogródka starego Wigdera.
Na progu domu, osłonięta od deszczu wystającym dachem, siedziała Chaita. Przed nią stał na ziemi garnek z rozżarzonemi węglami, nad którym rozgrzewała sobie ręce. Z garnka wydobywały się chwilami płomyki czerwonawo rozświecając rozpostarte nad niemi kościste palce żydówki i jaskrawe światło rzucające na głowę jej o żółtej i pomarszczonej twarzy, owiniętą grubym i wysokim izraelskim zawojem. Za nią było głębokie tło pogrążone w zupełnej ciemności sieni, a przed nią sterczały gołe badyle ogrodowych krzewów i roślin i woda zciekająca z dachu, pluskała po kałuży szeroko stojącej przed progiem.
Mężczyzna w płaszczu stanął przed żydówką.
— Czy Wigder w domu? — zapytał.
Chaita podniosła głowę ze swemi osłupiałemi oczami i ozwała się przeciągle:
— He?
— Przeklęta idjotka! — szepnął do siebie przybysz i dodał głośno: — Pytam cię, czy Wigder jest w domu?
— Ny, on jest w domu, ale kto pan taki? — zapytała Chaita.
Mężczyzna postawił nogę na progu.
— Co tobie do mego nazwiska, — rzekł i chciał wejść do sieni.
Ale żydówka podjęła z ziemi garnek z ogniem i stanęła w drzwiach, zasłaniając mu sobą wejście.
— Ny, niech pan zaczeka, — rzekła, — ja wprzódy zapytam Wigdera, czy on chce pana zobaczyć. Kto pan taki?
Mężczyzna zrobił gest niecierpliwy i zawołał:
— Do djabła! powiedz-że mu, że przyszedł do niego ten pan ze Złotej ulicy, który z nim ma interesa! a prędko!