Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 151.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

To mówiąc, wstał, położył palec na największemi znakami nakreślonej cyfrze piętnaście tysięcy siedemset dziewięćdziesiąt dwa i dodał powoli i wyraźnie wymawiając każdą zgłoskę:
— Winien więc mi pan jesteś w ogóle piętnaście tysięcy siedmset dziewięćdziesiąt dwa rubli srebrem.
Stanisław stał z założonemi na piersiach rękami i z pochyloną głową, na bladem czole jego rysowało się kilka głębokich zmarszczek.
Żyd milcząc patrzył na niego przenikliwie i gładził siwą brodę.
Nagle Kloński podniósł głowę, postąpił i gwałtownie pochwycił go za rękę.
— Słuchaj Wigderze, — rzekł stłumionym głosem, — jesteś zapewne przekonany, że pieniądze twoje nie zginą, bo gdybyś inaczej myślał, i nie dawałbyś mi ich i nie mówiłbyś ze mną tak spokojnie. A więc oddaj mi jeszcze perły i broszę mojej żony, a weź w zamian weksle na sumę, którą za nie wziąłem od ciebie, z doliczeniem jakich chcesz procentów. Wydam ci te weksle jutro, dziś jeszcze jeśli można, a oddam pieniądze niezawodnie, tylko... teraz... zwróć mi klejnoty mojej żony...
Mówiąc to drżącemi ustami i z błagalnym prawie wyrazem, patrzył na twarz żyda.
Wigder uśmiechnął się.
— Hm, — rzekł zwolna, — gdybym ja panu chciał i mógł dać pieniądze na weksle nie na zastawy, tobym od razu tak był uczynił.
— Dla czegoż nie chcesz? dla czegoż nie możesz? — zapytał Stanisław gorączkowo.
— Bo pańska fortuna nie opłaci już mojego długu, a mając zastawy, mam pewność, że mi pan go oddasz z innych