Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 155.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

osadzony w ciupie jak złoczyńca i posłany do kopalni złota razem z rozbójnikami... Mówisz pan o dumie, o ambicji, a gdzież one są w tej chwili, gdy żebrasz u mnie, abym ci prawie darował pieniądze pożyczone?...
To mówiąc, zaśmiał się głośno z ostrem szyderstwem i niewypowiedzianym tryumfem.
Stanisław obie ręce podniósł do czoła, które pulsowało taż, iż krew zdawała się być bliską wytryśnięcia ze skroni i jęknął głucho:
— Boże mój! tyle upokorzenia! tyle wstydu! o jakże nisko upadłem!...
W tej chwili otworzyły się drzwi, wsunęła się przez nie głowa Chaity i zagadała coś po żydowsku, Wigder zamyślił się trochę, pogładził brodę i odpowiedział jej parę słów tym samym językiem. Głowa Chaity zniknęła, ale w kilka minut zjawiła się znowu i zagadała. Wigder spojrzał na Klońskiego, który stał ciągle nieporuszony z rękami ściskającemi czoło i rzekł:
— Zapewne pan zechce skryć się, bo muszę w tej chwili przyjąć u siebie pana Słabeckiego, który przyszedł mnie odwiedzić.
Stanisław podniósł głowę i szepnął do siebie:
— Tozio ma przyjść! nie chcę aby mnie tu widział, mógłby się wygadać przed innymi!
I głośno dodał, wskazując drzwi sypialni żyda:
— Pozwól-że mi wejść do tamtego pokoju.
Wigder uśmiechnął się i dziwnie odpowiedział:
— Przepraszam pana, ale tam nikt nigdy prócz mnie nie wchodzi. Idź pan jednak w ten oto ciemny zupełnie kąt koło pieca i usiądź tymczasem na stołku, a chyba kocie oczy zobaczą tam pana, pan Słabecki pewnie nie zobaczy, bo i zbyt będzie zajęty, aby się rozglądał uważnie po mojej izbie.