Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 163.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Umilkli i poszli dalej.
— Jak myślisz? czyby nie lepiej było, abyśmy oba wyjechali na wieś? — zagadał Tozio po minucie milczenia.
— Ja nie będę miał wkrótce dokąd wyjechać, bo majątek za długi sprzedadzą.
— A wieś żony?
Stanisław wzdrygnął się.
— Czy przypuszczasz, że siądę u niej na fartuszku? — odparł.
Właśnie kończył te słowa, gdy szerokie okna cukierni Borela zlały na ich głowy strumienie gazowego światła.
— Dobranoc, — rzekł Tozio wyciągając rękę.
— Dobranoc, — odrzekł Stanisław podając mu swoją.
Nie odchodzili jednak i stali patrząc na siebie.
— Nie powiesz o niczem nikomu? — zapytał Kloński.
— Z pewnością Stachu. Tyś w gruncie najpoczciwszy z nas wszystkich.
— A ty najmłodszy, — dodał miękim głosem Stanisław ściskając mu silnie rękę.
— Stachu, uciekajmy z M!
— Uciekaj! dla ciebie nie wszystko jeszcze stracone.
— A ty?
Stanisław zaśmiał się dziwnie i szybko odszedł, Tozio zwolna wstępował na wschody Borela, nagle zwrócił się i poszedł także w kierunku swego mieszkania.
Na odgłos gwałtownie pociągniętego dzwonka, lokaj państwa Klońskich zerwał się na równe nogi z sofy, na której leżąc, palił cygaro i szybko drzwi otworzył.
Na widok swego pana wchodzącego w zmoczonem od deszczu ubraniu, cofnął się parę kroków ze zdziwienia.
Stanisław w istocie strasznie wyglądał. Usta miał spieczone, czoło zmarszczone i krwią nabiegłe, w oczach