Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 164.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

blask gorączkowy, a całe ciało jego wstrząsane było od chwili do chwili febrycznym dreszczem.
— Gdzie jest pani? — zapytał służącego.
— Wróciła przed chwilą od panien Jedlińskich i zdaje mi się, że gra teraz w błękitnym salonie.
W istocie, z oddalonego salonu dochodziły do przedpokoju słabe dźwięki fortepianu.
Stanisław szybko przeszedł salę jadalną, jeszcze jeden salon pogrążony w ciemności i zatrzymał się.
W nie zbyt wielkim pokoju, którego ściany powleczone były błękitnem obiciem, siedziała przy fortepianie Celina.
Jedna tylko świeca stojąca w głębi, słabo oświetlała postać jej w długiej ciemnej sukni i złotowłosą pochyloną głowę. Siedziała naprzeciw drzwi, przed któremi stanął Stanisław i ukazywała się jemu jak blady obraz objęty niby ramą, spuszczającą się z dwóch stron drzwi błękitną portjerą.
Cicho i zwolna grała jakąś smętną melodję, tony płynące z pod jej palców, wyraźne były, dźwięczne, jękliwe, z każdego z nich zdawała się płynąc skarga bezmierna smutnego serca, westchnienie piersi zmęczonej długą boleścią.
Stanisław stał nieruchomy, patrzył i słuchał, muzyka Celiny owiewała go drgającemi w powietrzu głosami żalów, westchnień i niby tłumionego płaczu.
Podniósł rękę do czoła i szepnął:
— Te tony jej muzyki, te tony jej serca posyła ona zapewne ku niemu.
I ciche, bo stłumione, ale straszne westchnienie pierś mu rozdarło.
Celina, uderzyła głośniej kilka akordów, które po chwili rozszalały pod jej ręką, spieszną, gwałtowną, rozpaczną nutą.
— Jak ona cierpi! — znów rzekł do siebie Kloński, — a to wszystko dla niego!