Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 169.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

trochę! zachorujesz sama, a pamiętaj, że teraz nie tylko dla siebie, ale i dla męża żyć powinnaś!
Długo w ten sposób szeptała stara sługa, łzy ciekły jej po policzkach, a Celina wpatrzona w męża, wsłuchana w jego bezładne gorączkowe mówienia, wcale nie zdawała się jej słyszeć.
— Pani! Celinko! — powtarzała obejmując ją Komorowska, — wszak wkrótce będziesz matką! dla miłości twego dziecka uspokój się! idź spocząć!
Celina drgnęła na te słowa i podniosła rękę do czoła, jakby sobie coś przypomniała. Powstała zwolna, długi pocałunek złożyła na gorącem czole Stanisława i szepnąwszy:
— Zostań tu Komorosiu — odeszła.
Do bogato i gustownie urządzonej jej sypialni, świt wdzierał się już przez ciężkie zielone u okien firanki.
Obszerne rzeźbione łóżko zasłane batystową bielizną, głębokie fotele utrechtskim obite aksamitem, kobierce o żywych barwach i złocone ramy obrazów wiszących po ścianach wydobywały się na wpół z cieniów, owiane posępną ciszą ustępującej nocy.
Celina jak cień powolna i cicha weszła do swej sypialni, ale nie zmierzyła ku żadnemu z wygodnych sprzętów, które zdawały się zapraszać do spoczynku zmęczoną i chwiejącą się kobietę.
Upadła ona na kolana przed świętym u łoża swego obrazem i załamując ręce, z łkaniem zawołała:
— Boże wszechmogący! za jego życie weź życie moje i mojego dziecka!
Widmo nieszczęścia, które gospodarowało w jej bogatem mieszkaniu i dotąd chwytało ją to za gardło, to za serce, pochwyciło ją już całą w kościste ramiona i dusiło swem twardem, nieubłaganem objęciem.