Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 197.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jeśli odważyła się przestąpić próg mego mieszkania, jeśli czuła w sobie dość śmiałości, aby chcieć mówić o nim ze mną!...
I rumieniec duszy, rumieniec upokorzonej godności małżonki i czystej kobiety oblał twarz Celiny.
— Niech-że pani tego tak do serca nie bierze, — perswadowała Komorowska, zabierając się już do ucierania nosa z łoskotem, bo oczy jej łez były pełne, — może to są tylko przywidzenia... pozory...
— Przywidzenia? pozory? — z goryczą odpowiedziała Celina, — o nie, moja dobra Komorosiu! To serce moje zmęczone cierpieniem tylu długich miesięcy czuje zbyt dotkliwie, że między nim a mną coś stanęło, że jest jakaś moc niewidzialna, która go odpycha odemnie. A cóżby to mogło być, jeśli nie miłość jego dla innej kobiety? Ja przecież postępowaniem mojem nie zraziłam go, kochałam go zawsze jak i kocham nad wszystko w świecie, byłam uległą dlań i łagodną, bo inną względem niego być nie mogłam. Więc czegóż on dla mnie taki obojętny? Czemuż, jeśli niekiedy weźnie mnie po dawnemu w objęcia i spojrzy serdecznie, to wnet cofa się, chmurzy czoło i w oczach jego błyska taka boleść pomięszana z gniewem, że aż drżę cała? Ah, wtedy między nim a mną staje ona!...
Milczała przez chwilę oddychając ciężko i znowu zaczęła mówić:
— I małoż oznak, małoż dowodów mam na to, że on kocha? Pamiętam gdy pierwszy raz — bardzo prędko po jej ślubie — poznał on i zaczął o niej mówić, poczułam na sercu, jakby dotknięcie gorącego żelaza, bo nigdy wprzódy o nikim tak nie mówił, a do mnie od tego właśnie wieczora zaczął przemawiać z tym chłodem szyderskim, jakiego wprzódy nigdy w nim nie postrzegałam. A przez całą zimę